Z pamiętnika Product managera
Poniedziałek
Rozpoczynamy nowy tydzień. Poniedziałek to z reguły dzień pełen energii. Mnóstwo planów, w tym tygodniu na pewno ze wszystkim zdążę, lepiej rozplanuję swoj czas …. „Pożar” – a co to jest takiego! 😉
I z taką myślą oraz z głową pełną entuzjazmu zaczynasz. Na początek oczywiście musi być lista zadań na ten na cały tydzień ułożona wg priorytetów… hmm tylko co tu jest ważniejsze? Rozpisanie backlogu, odpowiedzi na pytania zespołu, a może klienta? Wyważenie tego nieraz jest najtrudniejsze z tego wszystkiego, bo przecież wszystko jest ważne i wszystko asap 😀
Z reguły sugeruję się tym, jak dużo osób stanie z pracą, gdy z czymś nie zdążę lub jak bardzo istotny case jest dla klienta lub jak mocno jest to zagadnienie sprzedażowe, bo np. gdy nie zrobimy szybko wyceny, to nie sprzedamy i pośrednio deweloper stanie z robotą. Proste, prawda?
Mała dygresja: Kiedyś układałam sobie to w kalendarzu (wiecie… takim tradycyjnym, papierowym – swoją drogą uwielbiam je, zwłaszcza te z cytatami, ale o tym innym razem). Obecnie zaktualizowałam tą praktykę i wrzucam sobie taki plan do Excela, ponieważ łatwo następnego dnia całkiem pozmieniać priorytety i to co było na dole mogę z łatwością przenieść na samą górę. A czy Wy macie jakieś sprawdzone metody?
Po jakimś czasie i walce z myślami…Ta da am! Ułożone. I wtedy pojawia się kolejny dylemat (już miałam z rozpędu prawie napisać „dramat” haha): czy czasem… przykładowo „dokumentacja” na samym dole listy nie jest tam już prawie 3 miesiąc?
„Alicja, nie rozwiążesz wszystkich problemów, przynajmniej nie teraz…nie od razu – wdech i wydech, krok po kroku” – mówi cichutki głosik w mojej głowie.
No dobra.. to lecimy z tym. Jeszcze tylko włączyć „Nie przeszkadzać” na Teams… oo jakieś powiadomienie przyszło. Zerknę i sprawdzę…
Jak mam mega napięty plan z reguły zadaję pytanie „Czy może to poczekać? Jak bardzo to jest pilne od 1 do 5?”. Czasem w ten sposób daję radę przesortować część tematów i to jest dobry scenariusz (tzw. oczekiwany). Ale czasem idzie to w zgoła innym kierunku, w stylu „Noo… 4, ale potrzebuję Twojej uwagi na 5 minut maksymalnie”. No jak tu ich nie uwielbiać 😀
I tutaj też są możliwe przeważnie ze trzy scenariusze. W zależności od ogólnej sytuacji różnie postępuję. Gdy muszę zrobić już na cito rzeczy ze swojej magicznej listy, to proszę o opisanie skrótowo problemu w 1-2 zdaniach, tak by móc sobie samodzielnie ocenić tą krytyczność. Zdarza się, że sama stwierdzę, że case może poczekać, ale też zdarza się, że hmm „z paniką” dzwonię do Zainteresowanego i od razu działamy w myśl zasady „Lepiej zapobiegać, niż leczyć”. Czasem pokieruję się natomiast myślą „krótkie sprawy zrób od razu” i idealna sytuacja to taka, gdy jest on rzeczywiście krótki, jak rozmówca obiecuje. Jeśli nie… „otwierają się wrota piekła” i godzina nie Twoja 😉 Rozłączam się i … wpadam w kolejną konwersację, tym razem ktoś do mnie dzwoni.
I tak kolejne ważne rzeczy rozwiązuję… wybiła godzina 15:00 – czas zabrać się za to co krytyczne u mnie na liście. Jutro też jest dzień a rozwiązywanie problemów to część mojej pracy. Bo tak na prawdę po to tutaj jestem. Product Owner, czy szerzej Product Manager musi być dostępny, by wszystkie trybiki działały na swoim miejscu w swojej specyfice. W zadumie… zaczynam działać nad swoim i zatapiam się w pracy koncepcyjnej. To był wbrew pozorom owocny dzień.
Jutro zmieniam taktykę. Priorytety ustawię od tematów najkrótszych i najprostszych najwyżej – szybko uporam się z tym, co na górze i zejdzie mi to z głowy